- To kretynka, ona jest nieobliczalna. Jedenaście słońc! Co za idiotyzm - w czarnych włosach Melancholii hulał wicher i błysnęło kilka srebrnych nitek. Mimo bliskości Korektora dreszcze rozbiegły się we wszystkie strony w popłochu. Korektor zaś przez chwilę nie mógł złapać oddechu.
- Czy chcesz ją ukarać, Pani?
- Czy chcę? Nie, "chcę" to nie jest dobre słowo. Najważniejsze, żeby bolało. Jakby z księżycami było mało zachodu.
- Mam myśl. Co byś powiedziała, Pani, gdyby zmienić nieco scenerię Dnia Szczerości i zamiast w nawie Nagłej Ciemni zadać pytanie publicznie?
Burza ucichła. W czarnych włosach zaśpiewał szpak. Czereśnie, które Korektor wziął z ręki Melancholii, niemal eksplodowały, tak były dojrzałe.
Jedenaście słońc co prawda świeciło, ale jednak dość blado.
Jak wygląda furia? Może jakieś foto? Choćby czarno biało?
OdpowiedzUsuń