środa, 21 sierpnia 2013

raz w tę, raz w tę

   Nie otwieram oczu, ale widzę. Pod palcami omszałe żerdzie umierającej ławki. Mokre i zimne, jak mgła, która otula ramiona, zwija się wokół szyi, wciska się w uszy. Przesuwam opuszkami po bliznach. "ŁAWKA ZAKOHANYCH". Ławka schadzek. Wiem to, bo kiedyś tu będę. Kiedyś będę. Przyjdę tu i pójdę tam. Spotkam ją. Kogo? Będę kochał.
   Dotykam ostrożnie żeber. Nic nie boli. Twarz. Też nic. Wszystko w najlepszym porządku, jeśli nie liczyć uszu, które są jakby większe i bardziej mięsiste. I oczy. Którymi widzę, nie patrząc. I czas. Który nie płynie, ale skacze, niczym piłka. Raz w tę, raz w tę. Aktualnie w tę.
   Znam to miejsce. Tam, za rogiem jest hotel. "Imaginacja". I fontanna, która rzyga srebrem. Będę tam, jeśli wczoraj tu przyjdę. Dziś jestem pojutrze, a byłem tam jutro. Nie mogę być jedynie tu i teraz.
   Szukam. Jej. Będę szukał. Ale najpierw muszę znaleźć. Znalazłem, jeśli zgubię. Zgubiłem, jeśli znajdę.

1 komentarz: