piątek, 23 sierpnia 2013

bieguny

   Bieguny kryły tajemnicę. Wykonane z sezonowanego, giętego i szlifowanego na mokro wieloletniego dębu były gotowe galopować choćby na bieguny. Twarde, nie do zdarcia, równiutkie i bez najmniejszej zadry. Ideał biegunów. Doskonałość podparcia. Absolut  mobilności w czasie i przestrzeni.
   Stojący na nich duży, pokryty łaciatym pluszem koń, gnał przez wszystko. Był, istniał, pędził. Przenosił przede wszystkim w czasie. Szybko i boleśnie. Raz, może dwa razy w roku zdarzał się dzień, w którym doktor Mortem Post stawał się jeźdźcem. Kiedy wicher wspomnień przewalał się przez jego głowę, pustosząc pokój i druzgocząc rozsądek, gdy próżnia tęsknoty wysysała z niego ostatni dech i haust powietrza a dojmujące poczucie braku wbijało zardzewiałe gwoździe, tępe i poskręcane między jego żebra - Mortem Post dosiadał starej zabawki, odziedziczonej po ojcu albo po jakimś dziecku, nie wiedział, nie pamiętał, chociaż bardzo chciał wiedzieć.
   Ogarnięty nasilającym się szałem i cierpieniem, nie wiedząc kiedy zdzierał z siebie ubranie, kaleczył sobie piersi i ramiona do krwi paznokciami, piłowanymi i odżywianymi z pieczołowitością pedanta. Wtulał twarz w cuchnącą kurzem grzywę i wdychał. Zapach dzieciństwa, szczęścia mimo katastrofy, radości mimo traumy, wdzięczności mimo nienawiści. I z każdym wdechem, niuchem, zapachem leciał w kosmos, w przestrzeń poza sobą, w pozaczas. I łkał, łkał, łkał coraz bardziej. Nagi, usmarkany, zakrwawiony.
   Monitor przy łóżku pikał miarowo, rurki pulsowały przepływającą przez nie cieczą, a do worka wiszącego przy materacu kapała ciemna ciecz. Palce dłoni, upstrzonej łuszczącym się naskórkiem, drgnęły. Skurcz? Pocieszenie? Przywołanie?
   - Hatatitla, mój Hatatitla - szeptał w grzywę. - Zanieś mnie, mój Hatatitlo...
   A potem, kiedy już brakowało mu łez i siły, milkł i leżąc, odkręcał bieguny od spękanych kopyt. Chwytał jeden dębowy łuk i zaczynał nim okładać swoje ramiona, łopatki, żebra i uda. Drugim na zmianę uderzał w podłogę, hukiem zagłuszając własne krzyki.
   Jak za dawnych lat.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz