sobota, 31 sierpnia 2013

cierpienie

   Od kiedy w pałacu Ich Rozkoszności wybrzmiało ostatnie: "niech żyje nam", wyśpiewane chóralnie, acz bez przekonania przez Jej Wyniosłość, Kono Wała i Wielkiego Korektora, egzystencja Jego Wysokości Sentymenta wzniosła się na wyższy pułap. Z dojmującą rozkoszą pławił się w cierpieniu. Wyciskał je z każdej usłyszanej i wyśpiewanej nuty, z każdej litery postawionej z rozmachem w tajnym dzienniku, któremu nadał tytuł "Dyrdymałki". W paroksyzmach i szlochach roztaczał opiekę nad wspomnieniami, które wreszcie zaczęły sobie szukać nowych kryjówek. Podejmował też próby poetyckie, wszystkie nieudane. Jej Wyniosłość zwymiotowała do złotego sedesu, kiedy natknęła się na tekst zapisany na odwrocie damy kier:

Tak podobne jak ręce dwie
Moja dusza do twojej lgnie.
Tak przytulnie i ciepło pasujemy do siebie

Jak skrzydło prawe i lewe.
Lecz odezwał się wicher donośnie i otchłań bezdenna
Zapadła między skrzydłami bezlitośnie!

  Zastanawiała się, co gorsze. Czy wizerunek damy w pozie tak otwartej, że się odechciewało, czy plagiat wypisany ozdobnymi literami na rewersie. Znała źródło tej inspiracji. Proste, może nieco banalne w treści, jak życie, jednak w formie nadzwyczaj wysmakowane. Nigdy nie miała złudzeń na temat talentu swojego męża, jednak odkąd podjęła decyzję o przedłużeniu życia Sentymenta w imię dobra narodowego, jej wściekłość rosła jak mięsożerne łopluszcze po deszczu oklasków przerażonych dworzan.

*nieautoryzowany przekład wiersza Mariny Cwietajewej

3 komentarze:

  1. Genialne! Brniesz w to bagno jak nieokiełznany wielbiciel ciepłych błót w Ciechocinku. "wizerunek damy w pozie tak otwartej, że się odechciewało" - Nobel. O mięsożernych łopluszczach pisze Worschitzky w dziele "My, weganie, czyli my, vaginianie". To podobno roślęta, wygenerowane przez atawistyczne projerekcje samczych genomów w samiczej podświadomości. w.e.

    OdpowiedzUsuń