czwartek, 8 sierpnia 2013

Zbite Zwierciadło

   - Cholera jasna! - wrzasnęła ciotka Umierała, nie siląc się wcale na metafory. Tu nie Sepia. Ledwie zdążyła wyjrzeć przez okno, a już musiała kogoś ratować. Jak zwykle, pomyślała z pogodną rezygnacją. Strzeliła jęzorem, który plasnął o garb Anny Marii, przykleił się do niego i porwał postać ze świstem wprost w otwarte okno. Ciało Anny Marii gruchnęło o podłogę tuż przed wózkiem ciotki i na domiar strachu otrzymało kilka porządnych sińców.
   - O mało się nie roztrzaskałaś! Co za porażający brak fantazji!
   - Ciocia Umierała...
   - Umierała, nie umierała. Musiałam cię tu jakoś ściągnąć. Jeśli urwana rynna i szczerbaty gzyms są w stanie przyprawić cię o rozpad, to źle z Tobą, moja droga. Głupia jesteś jak te twoje kozły. Będziesz musiała kupić nowe, zdaje się? Ciekawe, za co. Wstawaj.
   Anna Maria wstała.
   - Przejdź no się trochę.
  Zrobiła kilka kroków. Garb próbował jeszcze trochę rozrabiać, ale błyskawica w spojrzeniu ciotki odebrała mu resztkę animuszu i potulnie wrócił na swoje miejsce.
   - Iiiii, nic ci nie jest. No, siadaj. Napijesz się trochę winnicji i będziesz jak nowa.
   - Przywiozłam ci skarpety, ciociu, proszę.
  - Nie czytasz gazet? Dopiero co, z niekłamanym trudem, bo śruby były przerdzewiałe, wyciągnęłam nogi i... Sama zobacz. Dostałam od Jego Wysokości.
   Anna Maria wzdrygnęła się na samą myśl o wysokości.
   - Zbite Zwierciadło. Więc tak wygląda. Czytałam, ciociu, czytałam. I o biednych też. Ale pomyślałam sobie, że jak ktoś nie ma nóg, nie oznacza, że nie zasługuje na dobre skarpety. To są skarpety... Tak, ciociu - dodała z uśmiechem ulgi, widząc rozpromieniające się oblicze Umierałej.
   - Ze wspomnień? No, bardzo ładne, dziękuję. Opowiadaj.
   Anna Maria wpatrywała się w okrągłe, metalowe pudełko, kryjące Zbite Zwierciadło. Krążyły o nim legendy. Jedna z nich wylądowała kiedyś na balkonie Anny Marii. Od tej pory dziewczyna marzyła nieśmiało o tym, że kiedyś spojrzy, zerknie choćby w Bolesną Taflę. Jej legenda mówiła o tym, że jeśli człowiek czystego serca spojrzy w Zbite Zwierciadło o godzinie, w której się urodził, dołoży sobie... No, właśnie, kiedy słuchała swojej legendy na balkonie, akurat w tym momencie przelatywał obok Wielki Korektor na tym swoim obrzydliwym Pogazie. Wielki pierd bestii zagłuszył słowa legendy.
   W każdym razie, czegoś powinno jej przybyć.
   Zaczęła mówić.
   Winnicja płynęła żyłami, wypełniała serce i mózg, rozluźniała ciało i myśli.
   Anna Maria żaliła się na garb, na ostatni guzik, brak Corvuscoraxu nie tylko na Targowisku Próżności, ale również na Białym Rynku, ubywającego kota o imieniu Niczy oraz na zniknięcie kruka. Garb siedział cicho. W miarę opowieści wszystkie te wydarzenia przestawały mieć znaczenie. Powoli rozpłynęły się w pyle unoszącym się w promieniach zachodzącego Prawego Profilu, który, wraz z bratem, Lewym Profilem, oprócz Sepii oświetlał również Winnicję oraz kilka innych krain, znanych tylko Nielicznym. Prawy Profil uświadomił sobie, że tęskni za Lewym Profilem. To uczucie było upojne i pochłonęło Prawy Profil bez reszty. Takiego zachodu słońc nie pamiętał nikt. Spektakl trwał dużo dłużej niż zwykle. Na niebie pojawiły się niespodziewane, zastosowane po raz pierwszy,  nie opatentowane jeszcze, efekty wizualne.
   Kolejne plaśnięcie, tym razem w twarz, przywróciło Annę Marię do nierzeczywistości. Iskry, które sypnęły się przy okazji, ułożyły się w napis: "Żegnaj, moja droga..." Anna Maria była jak nowa.
Ginekolo Ga podczas pracy
- Spadku oczywiście nie dostaniesz. Łatwo się było tego spodziewać. Ale też Niczego ci nie ubędzie. Choć z drugiej strony na Niczym daleko nie zajedziesz... Z garbem ci do twarzy. Aha. Zdaje się, że zgubiłaś guzik. Hi, hi, wracasz na piechotę...
   Ciotka Umierała potoczyła wózek zygzakiem w stronę stołu. Sięgnęła po butlę. Wysączyła ostatnie krople.
   - A to możesz sobie zabrać - wskazała Zbite Zwierciadło, wciąż tkwiące w dłoniach Anny Marii. - Coś mi mówi, że tobie będzie bardziej potrzebne, niż mnie. A ja zawsze ufam Cosiowi. No, leć już.
   Anna Maria ucałowała ciotkę w obumarły policzek.
   - Aha. I pozdrów ode mnie Ginekolo Ga - zachichotała. - Jak on grał, jak on grał...

1 komentarz:

  1. A czyjeż to oko... tak łypie zza tych okularów?!
    A tego co na instrumentach* gra ;)
    A.R

    *"Chłopiec z gitarą byłby dla mnie parą..."

    OdpowiedzUsuń