piątek, 2 sierpnia 2013

do Winnicji!

   W Winnicji, jak to w Winnicji, leciało. Jakoś leciało.
   Anna Maria otrzymała Wiadomość Nad Ranem. Wiadomości Nad Ranem zwykle są dobre. Ta była zła. Zresztą, wszystko zależy od Strony. Z Jednej Strony gwałtowne pogorszenie zdrowia ciotki przypominało szczęśliwe zrządzenie losu, bo garb jak to garb, nieco zmieniał punkt widzenia na otaczający Annę Marię świat; z Drugiej Strony jednak Anna Maria lubiła zmiany. Zatem - obracała w palcach swój ostatni Złoty Guzik, nie mogąc zdecydować, którą Stronę wybrać. Dziurka mrugała do niej figlarnie. To był wyjątkowo ważny Złoty Guzik - w Sepii niezwykle trudno było znaleźć coś z jedną dziurką. Cokolwiek.
   W dodatku była to Dziurka Na Wylot. A to już ewenement. Być może był to jeden jedyny Złoty Guzik Sepii tego typu. Niezwykle wartościowy. Ogromnie. Wart trzech Guzików o trzech, pięćdziesięciu pięciu o pięciu i siedemdziesięciu siedmiu guzików o siedmiu dziurkach. Chyba, że miało się takie życie, jak Anna Maria. Podczas Rzutu Kulką wyrzuciła Nic przez wielkie N, zatem - za jej Złoty Guzik mogła kupić nic. No, to kupiła. Szczęście w nieszczęściu, podczas kupowania niczego nikt nie żądał w zamian niczego, więc jej skarb był nadal przy niej. Teraz wystarczyło przyłożyć Guzik do lewego oka, ale do lewego - i spojrzeć. Wylot widać było jak na dłoni.
   Tak czy inaczej, ciotka Umierała była chora. Nogi wyciągnęła jeszcze przed ostatnim Dniem Szczerości i oddała biednym. Jeden biedny wziął lewą, drugi prawą nogę. Następnego dnia w "Czczym Sepianinie" ogłoszono koniec ubóstwa. A ciotkę Umierałą odwiedził sam Jego Wysokość Sentyment i wręczył jej Zbite Zwierciadło.
   - Co za wzruszenie - westchnęła Anna Maria na to wspomnienie. - Dla starej kobiety Zbite Zwierciadło. Siedem lat szczęścia.
   - Pani mówi do siebie - zwrócił jej uwagę jadący sąsiednim zaprzęgiem mężczyzna. Był to Doskonały.
   "Nudziarze" - pomyślała Anna Maria, głośno zaś dodała:
   - Pan też mówi do mnie.
   - Aha.
   Rozległ się dzwonek telefonu. Doskonały wyciągnął rękę, ale nie zdążył odebrać. Jechali tak szybko. "Ha, i co teraz, cwaniaczku?" pomyślała Anna Maria uśmiechając się do sąsiada.
   - Nic. To pomyłka.
   - Jest pan pewien? - krzyknęła, bo właśnie wjechali w Tunel ze Światłem na końcu. Głos uciekał do światła.
   - Tak. Ona zawsze się myli!
   Zaprzęgi pędziły łeb w łeb. Koty dyszały. Dysze dymiły. Dym otumaniał. Doskonałość robiła swoje.
   - Kto? - Anna Maria strzeliła z bata. Łuska poleciała w górę, fiknęła koziołka i wpadła wprost w palce Doskonałego. Skóra zaskwierczała. "Ależ on odważny" - niechcący pomyślała Anna Maria.
   - Matka.
foto: Ola WIttenberg "Gabinet luster"
wg Grochowiaka, Dziedzica i Kulpy;
na zdjęciu Kasia Chmiel
   "Matka się zawsze myli. Nigdy bym nie pomyślała. To takie oczywiste. Tak wiele wyjaśnia."
   - Co, mianowicie? - usłyszała pytanie mężczyzny. Był silny. Był głośny. Był mocny. Był dobry.
   Przeciąg ciągnący tunelem niósł ze sobą tumany popiołu. Anna Maria owinęła szyję szalem utkanym z szeptu na ubiegłoroczne Święto Dźwiękczynenia. To za niego dostała swój Złoty Guzik z Dziurką na Wylot. Kiedy nastawała cisza, można było usłyszeć błąkające się po rdzawej przędzy chichoty, wyznania, a niekiedy nawet przekleństwa. Oczywiście, wtuliwszy w niego dostatecznie zachłannie twarz i oboje uszu. Oboje, nie tylko lewe.
   - Dlaczego palą mi się naleśniki. Mianowicie.
   "Jaki on jest mądry. A jaki ładny. Te brwi. Wargi. Nos. Nos mężczyzny jest bardzo ważny. Po nosie można rozpoznać prawdziwego mężczyznę. Tak mówiła matka. Aha."
   - Po stopach. Ależ te koty są opieszałe. Hau! Hau! - pogonił kota. Jej też. - Dalej. Hau! Hau!
   "Opieszałe. Co za wspaniałe słowo. Niezwykłe. Zwykłe słowa to wiersz, wypowiadany skazańcowi przez pociągającego za dźwignię, tuż przed egzekucją. Czyli katastrofa. Hm, mądrzeję przy nim."
   - Niekoniecznie - krzyknął Doskonały i skręcił w Fałszywą Odnogę. Tyle go widzieli. Tyle, że Tyle siedzieli w jego saniach, więc było to jak najbardziej naturalne. Tyl Jasny siedział przodem, a Tyl Bardzo Jasny siedział tyłem do przodu, a tyłkiem na koźle. Kozioł nieco utyskiwał. Był uczulony na popiół.
   - To by było na tyle - westchnęła rozczarowana Anna Maria, albowiem czar prysł w tej chwili. I obejrzała się za siebie. Tył sań był pusty. - Byłoby, gdybym Tego nie zgubiła.
   Zapukała palcem w czoło.
   - Ależ proszę wejść! - z szala dobiegł głos ciotki Umierałej.
   Anna Maria wjechała w światło.

3 komentarze: