niedziela, 3 listopada 2013

Professor Noge Retlaw

   Ze wstępu do "Wiersze", Waltera Egona. Wydanie IX-te, nakład wyczerpany.

   "(...) Nie ma dogłębnych opracowań tej poezji. Wiersze Waltera Egona to swoista tajemnica. Fenomen z racji wydarzeń towarzyszących jej pojawieniu się, wyjątkowy dar dla badaczy stanu umysłu chorych psychicznie, gratka dla miłośników zjawisk nadprzyrodzonych i talentów paranormalnych.  Nie można też nie docenić prezentu dla wielbicieli poezji miłosnej. Być może cały ten "nurt egonowski" panujący obecnie wśród dekadentów nie miałby prawa bytu i nie zaistniałby, gdyby nie zniknięcie znanego w świecie nauki i biznesu doktora Mortem Posta, właściciela i ordynatora szpitala psychiatrycznego, w którym doszło do serii podobnie niewyjaśnionych zniknięć. Może należałoby uściślić tę wypowiedź - zniknięcia zostały po czasie wyjaśnione, jednak wyjaśnienia te nie zostały przyjęte i zaakceptowane. Włożono je między bajki i teorie spiskowe.
   Zastanawiających jest kilka faktów:
- brulion. Wszelkie badania brulionu wykazały duże niespójności. Okładka barwiona nieznaną techniką. Usta w srebrnym kolorze, pocierane delikatnie opuszką małego palca wydają szept w zakresie fal ultradźwiękowych, niesłyszalnych dla przeciętnego ucha, rejestrowalny jednak przez odpowiednie urządzenie. Szept za każdym razem przedstawia inny wiersz.
- kartki. Z kolei badania papieru stronic wykazały, że pochodzi on sprzed prawie stu lat. Podobnie kaligrafia.
- atrament. Skład chemiczny atramentu budzi największe wątpliwości. Przypomina ponoć łzy, zawiera sole mineralne i płyny ustrojowe. Na domiar dziwnego - ptasie. Wydziela słodkawy aromat, a kiedy zbliżyć ucho do zapisanych nim słów, usłyszeć można melodię. Co dziwne - każdy słyszy co innego, ale zawsze jest to muzyka otwierająca w nim symboliczne drzwi do krainy wspomnień i dzieciństwa. Na twarz słuchającego wypływa uśmiech pełen rozmarzenia, zwiastujący stan błogości.
- słownictwo. "kochankowie satelitarni", "dezodorant, guma do żucia", "nagrywam telefonem komórkowym", "resetować, haker, karta sieciowa", "maile" - to chyba wystarczy, by mieć pewność, że wiersze napisane zostały przez osobę, mającą współczesną wiedzę ogólną.
   Już te kilka kwestii stawia poezję Walter Egona w szeregu tekstów wartych zauważenia. Czego też gorąco życzę, zostawiając Państwa sam na sam z lekturą. Należy jedynie ubolewać, że obecne wydanie nie jest w stanie oddać niepowtarzalnych doznań związanych z czytaniem oryginału, znajdującego się w posiadaniu pewnego antykwariusza, a który niżej podpisana miała niewątpliwą radość ująć w palce, czytać, słuchać i wąchać. Bo tak powinno się smakować poezję. Za co też serdecznie panu Armandowi dziękuję.

Professor Noge Retlaw, UN Global University

   ***
   Siedzieli już trzeci wieczór przy wysuszonym zeszycie. Udało się odzyskać prawie wszystko. Żona poprawiała skrupulatnie tekst, a potem, w łóżku, z kubkiem herbaty malinowej w rękach, czytali na głoś wiersze Waltera Egona. Drugiej nocy przypadkiem usłyszeli dzwonki dobiegające jakby z kartki. Zbliżyli ucho i zdziwieni popatrzyli na siebie.
   - Słyszysz? Czy mi w uchu dzwoni? - spytał antykwariusz. Był nieco przeziębiony po dniach spędzonych na sprzątaniu mokrych zgliszcz.
   - Słyszę. To... zaraz...
   - Nie poznajesz? "Na Wojtusia z popielnika iskiereczka mruga" - zanucił i zaraz zakasłał.
   - No, coś ty, Armand. Przecież to kolęda. "Cicha noc". Oj, pochorowałeś się nie na żarty.
   Armand nadstawił ucha, ale dzwonki już ucichły.
   - Może. Przeczytasz, bo ja...
   - Oczywiście, mój kochany.
   Oparła głowę na piersi męża i otworzyła brulion.





foto: Łukasz Gliszczyński
blisko

będę cię widział znowu

staniesz obok i uśmiech mi poślesz
dotknę cię w foyer przypadkiem
w korytarzu ciasnym i słodkim

będę żył tylko dla ciebie
boso depcząc okruchy wieczoru
dławiąc serce bo na pewno pęknie
pisklę w objęciach betonu

między gongiem a gongiem
zapomnimy o bożym świecie
zaplątani w dławisz i ciernie
blisko

jak najbliżej siebie





bezprawie

nie mamy żadnych praw do siebie
nie jestem twój a ty nie moja
w dwadzieścia sekund całe życie?
w ptasim spojrzeniu? w jednym słowie?

zabrali nam już nawet mgłę
foto: Łukasz Gliszczyński
zaćmienie i awarię światła
w bramie pod gwiazdą hula pustka
przegania dłonie straszy złem

tylko wspomnienia i marzenia
ich nie odbierze nam nikt
wolno nam pragnąć ziszczenia
niech same śnią się sny

niech nocą usta ulecą
ponad dachami srebrne ptaki
niech się spotkają prawu wspak
i gniazdo klecą

w ciemnym kominie na antenie
w rynnie pod gzymsem czy okapem
tam zapomnimy miła że
nie mamy żadnych praw do siebie

piątek, 1 listopada 2013

w drogę

   Najpierw wyłączył główne światło. W pokoju zrobiło się ciemno, jedynie refleksy monitora miarowo rozbijały mrok zielonkawą poświatą. Uchylił wielkie okno. Do pokoju wpadł chłodny powiew, niosąc ze sobą zapach wyprażonego słońcem miasta i muzykę nocnej ulicy. Mortem Post wciągnął głęboko powietrze. Chciał zapamiętać ten aromat, te dźwięki, urok tego miejsca. Tego świata. Wierzył, że wróci. Wkrótce. "Wkrótce" w tym świecie.
   Niechby go teraz widzieli koledzy z katedry. Albo ta głupawa pani redaktor, nie wierząca nawet w istnienie własnej matki, dopóki nie zobaczy jej w programie, który prowadzi. Nie wstydził się, ale był pewien, że przeszkodzono by mu. A tego nie chciał. Wziął do ręki Biblię. Przysunął krzesło do łóżka. Automat zabuczał, oparcie uniosło się i postać na łóżku usiadła. Tylko głowa skryta pod maską tlenową przechyliła się lekko na bok.
   - Witaj, Mortem.
   Popatrzył bez słowa. Otworzył księgę.
   - Dzień szczerości, co? Ale pamiętaj, ty, nie ta głupawa lektorka. Ona nawet nie umie prawidłowo wymówić eł.
   Usiadł. Zapalił lampkę przy stoliku. Westchnął.
   - No, na co czekasz? Czytaj. A jak skończysz...
   - Dobrze, już, już. Czytam - przerwał. Nachylił lampkę nad Biblię.
   - "A Jezus ponownie, okazując głębokie wzruszenie, przyszedł do grobu." - Zaczął czytać. - "Była to pieczara, a na niej spoczywał kamień. Jezus rzekł: «Usuńcie kamień!» Siostra zmarłego, Marta, rzekła do Niego: «Panie, już cuchnie. Leży bowiem od czterech dni w grobie». Jezus rzekł do niej: «Czyż nie powiedziałem ci, że jeśli uwierzysz, ujrzysz chwałę Bożą?» Usunięto więc kamień. Jezus wzniósł oczy do góry i rzekł: «Ojcze, dziękuję Ci, żeś mnie wysłuchał. Ja wiedziałem, że mnie zawsze wysłuchujesz. Ale ze względu na otaczający Mnie lud to powiedziałem, aby uwierzyli, żeś Ty Mnie posłał». To powiedziawszy zawołał donośnym głosem: «Łazarzu, wyjdź na zewnątrz!» I wyszedł zmarły, mając nogi i ręce powiązane opaskami, a twarz jego była zawinięta chustą. Rzekł do nich Jezus: «Rozwiążcie go i pozwólcie mu chodzić!»."
   Zamknął Biblię. Spojrzał na monitor. Tętno 142. Sięgnął do wezgłowia. Chwycił za przewód zasilający aparaturę. Szarpnął. Z głośnika dobiegł pisk alarmu. Odłączył akumulator. Maska tlenowa na twarzy postaci na łóżku zaszła parą. Mortem Post wstał i ujął w palce zdjęcie stojące na szafce. Piękna kobieta, w bujnych, złotych lokach. Fotografia w odcieniach brązu. Sepia. Przesunął opuszką po literach w dolnym rogu: Anna Maria Post.
   Odłożył zdjęcie na szafkę, obrazem do dołu.