- Wynoś się, Walczak! Już, bo cię zajadę gumą!
Znam ten głos. To nie jest dobry głos. Wydaje mi się, że patrzę tylko jednym okiem. To głupia myśl. Śmieszy mnie i próbuję się roześmiać, ale na twarzy mam chyba jakąś maskę, bo nie mogę otworzyć ust. Szczypie. Warga mnie pali i rośnie aż pod oko. Ruszam ręką. Nie, to nieprawda. Przekręcam głowę i pęka mi szyja. Ręce mam przypięte do łóżka.
- Egon, słuchaj - mówi Barbie Turan. Tylko dlaczego ma grubą, wielką twarz? To nie Barbie. Tourette? Skelet? Mortem Post?
- Słyszysz mnie? Egon, obudź się, halo!
Wiem. Misiek. Czego on tu szuka, u mnie w pokoju? Unoszę lekko głowę i chcę zawołać tatę. Powinien być w swoim gabinecie i sklejać model "Titanica".
Zaraz, to nie jest mój pokój. To cicha sala. Wiem. Wszystko wiem. Przywieźli mnie tutaj po tym, jak spałem w parku na ławce. I śniła mi się ta dziwna kraina. Jak to było? Sepia?
- Masz tu glukozę i coś jeszcze. Na rano dojdziesz do siebie. Wrócę tu i wtedy pogadamy. Pomożesz mi, jasne?
Patrzę na niego, jak podpina mi do żyły wenflon i kroplówkę. A potem gaśnie światło.
* * *
Rano. Chce mi się pić i sikać.
Uff. Sikać już nie.
Nie mogę się przekręcić. Boli mnie klatka piersiowa. Każdy oddech sprawia mi katorgę. Nie czuję rąk, jakbym nie miał dłoni i ramion. Jednym okiem spoglądam w sufit. Drugiego nie mogę otworzyć. Pojarka, skurnol. Nie zdawałem sobie sprawy, że jest taki szybki i ma tyle siły. Jak mnie trzepnął, to poleciałem na ścianę. Potem chwycił mnie wpół i rzucił na łóżko. Poczułem ognisty ból w żebrach. Wtedy uderzył mnie chyba czołem w twarz, bo wybuchło w mojej głowie tysiąc słońc.
Wchodzi Misiek. Siada obok mnie i myje mi oczy i policzki mokrą pieluchą. Wystawiam język, żeby zaczerpnąć nieco wilgoci. Uśmiecha się do mnie. Jest źle.
- Posłuchaj, Egon. Ta twoja pindzia zwiała. Przez ciebie, wiesz. Nic by się nie stało, jakbyś siedział cicho. Ale ty musiałeś...
- Znajdziesz ją. Masz dwa dni. Rozumiesz?
To drań. Odwal się, myślę, prysnęła to jej fart. Usiłuję splunąć mu na fartuch. Kiwa z niedowierzaniem głową i pokazuje mi małe piórko. Wsuwa mi je do nosa. Przytrzymuje głowę i łaskocze. Kicham. Pękam na pół. A potem gaśnie światło.
* * *
Muszę mieć połamane żebra. Stąd ten rozrywający ból przy kichaniu i oddychaniu. Muszę wytrzymać.
Nie dam mu satysfakcji. Kręcę głową. Nie pomogę gnojowi.
Piórko. A potem gaśnie światło.
* * *
Usiłuję kiwnąć głową na "tak", ale najwidoczniej nie rozumie, cymbał.
A potem gaśnie światło.
A kiedy gaśnie światło, łatwiej się dostać do Sepii.
OdpowiedzUsuńDokładnie tak. Patrz: post "raz w tę, raz w tę"
Usuńw.e.