piątek, 26 lipca 2013

kwestia zmysłów

   Mężczyzna w srebrnym garniturze wzniósł  kielich. Promień słońca błysnął na kryształkach cukru, oblepiających krawędź pucharu. Plasterek cytryny ze skórą, zmrożony i oszroniony, plusnął z sykiem w krwistą kipiel. Kilka kropli wystrzeliło w górę i opadało właśnie na srebrne nogawki. Mężczyzna zmarszczył brwi. Czas zwolnił znacznie. Doktor Mortem Post na chwilę zamarł. Zanim przełknął i zmrużył powieki, kielich w dłoniach mężczyzny zatoczył łuk i kropelki bezpiecznie trafiły do wnętrza. Czas ruszył.
   - Co to było? Jakbym na chwilę przysnął - spytał lekarz.
   Mężczyzna uśmiechnął się, rozcierając na podniebieniu łyk wyśmienitego trunku.
   - Pyszne - odparł. - Niby nic takiego, złuda, kwestia zmysłów, a nie rzeczywistości, a jednak sprawia tyle radości.
   Mortem Post poprawił krawat. Robiło się duszno. Burzowo.
   - Wszystko jest kwestią zmysłów. Wszystko jest złudą. Wrażeniem.
   O blat starego dębowego biurka plasnęła gruba koperta.
   - Zatem pora przejść do konkretów. Mam nadzieję, że pańskie badania idą z postępem. Niechże po raz kolejny wolno mi będzie przyczynić się do sukcesów współczesnej psychiatrii. "Jedyne, czego możemy sobie życzyć, to święty spokój, by móc swobodnie rozwijać dziedziny naszego działania i nieść pomoc chorym i ich rodzinom." Ładnie pan to ujął.
   - Oglądał pan?
   - I słuchałem pana uważnie. Na jak długo to wystarczy? Muszę wyjechać.
   Mortem Post rozchylił kopertę. Nie liczył, jedynie przejechał palcem po pliku banknotów.
   - Na długo?
   - Siedem miesięcy - odparł mężczyzna.
   Mortem Post pochylił głowę i oparł na złożonych kciukach.
   - Na pół roku.
   Mężczyzna westchnął.
   - Hardy pan jest.
   - Wszystko to kwestia zmysłów. Złuda.
   - Taaak. Ale reszta po powrocie. Jak zobaczę efekty terapii - zachichotał mężczyzna. - Moja córka zasługuje na najwyższe starania i wysiłki.
   Doktor Mortem Post zsunął kopertę do głębokiej szuflady. Zasunął ją ze zgrzytem i zamknął na klucz. Żelastwo zniknęło w kieszeni fartucha.
   - Mam pewien pomysł.
   - Ma pan moje poparcie - mężczyzna wstał i wygładził marynarkę. Ruszył do drzwi. Z ręką na mosiężnej klamce odwrócił się i stuknął palcem w czoło. - Byłbym zapomniał. Jakiś Waldek czy Władek zawrócił jej w głowie. Podobno przechodzi przez ściany, czy coś. Może pan zapewnić jej spokój?
   Mortem Post uśmiechnął się do swoich myśli. Niczego bardziej nie pragnął, jak zapewniać spokój. Całemu światu.
   - Oczywiście.
   Czas biegł normalnym rytmem. Drzwi trzasnęły wtedy, kiedy trzeba. Mężczyzna wyszedł, a plasterek cytryny syknął po raz ostatni, nasiąkając czerownym winem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz