- Pani Pawłowska, może pani pozwoli do mnie. Mam kilka pytań.
Kiedy doktor Mortem Post mówił "może pani pozwoli" czy "proszę", oznaczało to, że ma kłopoty. A to było jednoznaczne z tym, że kłopoty ma ten, do którego mówił.
Mortem Post był zaskoczony. Najpierw zniknęła ta córeczka polityka, potem ten jej gach, Egon, a teraz głupi sanitariusz, Klepacz. O Klepacza to już był w ogóle spokojny. Mięczak i tchórz, wystarczyło postraszyć go zwolnieniem a już kłaniał się w pas. Jak tak dalej pójdzie, to za chwilę zamkną szpital. Przecież ktoś się musi zorientować.
Weszła Pawłowska.
- Jestem, panie...
- Niech pani mi powie, pani Pawłowska, czy Klepacz był na dyżurze do końca?
Kobieta potarła nos.
- Tak... No, chyba...
- Tak, czy chyba tak? Widziała go pani rano?
- Rano? Nie... chyba nie... nie, nie!
Post stanął przy oknie.
- A kiedy ostatnio?
Pawłowska przełknęła ślinę.
- Wie... wiem, już wiem! Mówił, że idzie myć tego, no, spod czwórki. A potem jeszcze tych spod siódemki.
Post odwrócił się z otwartymi ustami. Klasnął w dłonie.
- Myć? A od kiedy to myjemy pacjentów w tygodniu? Gdzie pani była w tym czasie?
Z rąk Pawłowskiej wypadł długopis. Stuk rozpruł powietrze.
- Gdzie, pytam?!
- No, w dyżurce przecież...
Mortem Post huknął dłonią w biurko.
- Seriale, co?! Ja wam dam seriale!
- Panie dyrektorze, ja - Pawłowska zachlipała - ja...
- Cisza! - Post usiadł. Zacisnął szczęki. - Proszę teraz iść i przeszukać cały szpital. Zamknięte piętro też. Nie pójdziecie do domu, dopóki nie powiecie mi, co się z nim stało.
Pielęgniarka złożyła ręce, jak do modlitwy.
- Ja muszę...
- Pani Pawłowska - zimno przerwał Post - jeszcze słowo i zwalniam panią dyscyplinarnie.
Uwierzyła. Wyszła.
***
Dwie godziny później Mortem Post stał nad metalowym stołem w piwnicy. Przed nim, na blasze, z głupim uśmiechem leżał Walczak. Doktor trzymał rękę na przełączniku transformatora. Wskazówka woltomierza drżała delikatnie. Głowę Pojarki obejmowała metalowa obręcz z gumowymi kółkami na skroniach. Spod gumy wystawały kawałki wilgotnej szmatki. Jarzeniówki buczały a Walczak posapywał.
- Więcej nie będziesz musiał prosić o papierosy, wiesz, Walczak? To w nagrodę, że powiedziałeś prawdę. Bardzo mi pomogłeś. Teraz ci podam zastrzyk. Normalne tego nie robię, ale dla przyjaciół, wiadomo. Żebyś się nie bał, tak?
Doktor odłamał ampułkę. Zanurzył igłę i naciągnął płyn do strzykawki.
- Tak, bo on mie nie lubił, to ja go nakrzyczałem, bo on mi zabierał papierosa, a masz papierosa? Zostaw pojarkę, to ja go złapałem za rękę i wy wygłem i on zaczął krzyczeć. A masz papierosa? Zostawisz pojarkę? Zostaw! I tak trzasło i on krzykł a potem już go nie było! Nie było! Hurra! A masz papierosa? Daj papierosa... daj... pia... pe... sa...
Kiedy Walczak przestał pleść, Post wepchnął mu między zęby kołek z twardej gumy. Policzył do trzech i przekręcił włącznik.
***
Stara szkoła jest najlepsza. Tak uczyła go mama. I może jeszcze będzie uczyć. Jak się postara, jak odnajdzie Egona. Na razie musiał tu trochę posprzątać, a potem ruszyć za nimi. Tam, gdzie nie miało prawa być niczego. Do miejsca, w które nie miał prawa wierzyć. W sposób, jakiego nigdy by się nie domyślił.
|
Tomek Przybylski jako Doktor w sztuce "Nie cały minę czyli menuet z pogrzebaczem"
wg Grochowiaka/Trupy Propaganda, foto: Jacek Olejnik |
Przed nim, na blaszanym stole leżał Walczak. A raczej to, co z niego zostało. Stara szkoła. Co tam tabletki, terapie, wstrząsy cała ta pieprzona nauka. Szpikulce do lodu. Stara szkoła. W każdym oczodole, tuż ponad gałką oczną, po jednym. Nawet nie trzeba być supermenem. Wchodzi jak w dobrze wypieczony chleb. Tylko chrupnie i już. Na osiem centymetrów. A potem po trzy ruchy w lewo, po trzy w prawo i wyciągamy. Najtwardszy Lecter zamienia się w owieczkę. Lichą owieczkę, w dodatku. Taką bez życia. Co jej z pyska trawa leci. Żadnego więcej oporu, żadnego buntu, krzyku, nic. Spokój i cisza. Swoją drogą, co za cholera, ten mózg. Jakie to tam figle się kroją w środku.
Wyciągnął szpikulce. Nałożył na opuchnięte oczy Walczaka gazę i przykleił plastrem. Przez dwa tygodnie będzie miał czarne oczy, a potem śladu nie zostanie. I nikt więcej nie pozna tajemnicy przejścia.