piątek, 15 lutego 2013

Ławka Schadzek

   Dlaczego Walter Egon przechodził? Jak uczynił to po raz pierwszy?
   Odpowiedź jest prozaiczna. Nie chciał żyć dłużej w tym świecie. Bardzo. Pewnego dnia odszedł z pracy, bo nie umiał wysłać wiadomości e-mail, a szef upokorzył go za to nad wyraz - właśnie wtedy osiągnął wewnętrzne, wystarczające ciśnienie, by odnaleźć, otworzyć a może stworzyć - przejście.
   Czy się zdziwił?
   Tak, ale najbardziej zaskoczyło go owo uczucie - ni to ulgi, ni rezygnacji, które opadło go, gdy pierwszy raz rozejrzał się po Sepii. I jakby nigdy nic, siadł na ławce schadzek.
   Po południu przycupnął tam szary gołąb, by dziobnąć co nieco z pozostawionej kanapki. Szarpnięty dziobem papier sfrunął w kałużę. Granatowy atrament powoli rozpływał się w ciemnej wodzie, w której odbijała się pusta już ławka. Litery znikały. Poezja umierała.

drugie śniadanie z Anną Marią
po mojej zadymionej stronie zwierciadła
nazywasz się Barbie Turan jesteś 
zapomnianą matką i niechcianą kobietą

kiedy w poobiedniej porze
spotykamy się wędrując z wiadrami Aleją Pomyj
uśmiecham się do ciebie nieśmiało w nadziei
że opowiesz mi znowu o swoich porzuconych myślach
i naszyjnikach z pastylek mieszkamy

przez ścianę szare kwiaty kwitną u wezgłowi pordzewiałych łąk
chrobot z którym zbierasz je wieczorem
to nasz tajemny kod dlatego nie pozwalam ci obgryzać paznokci
w nagrodę doktor Post wypuszcza mrok piętnaście minut

później jest jesień
nad głowami przelatują teraz ptaki albo chmury karmisz je bułką
rozganiasz wierszami nawet Phill Pedo który czeka na wyrok
w izolatce jest pewien że posiadłaś tajemnicę lotu ale on jest
obłąkany nie potrafi zabić much mieszkających w szklance
nazwał je Zbrodnia i Kara jedzą mu z ręki

jest jesień rano
szron smakuje jak manna z nieba chuchamy w dłonie
żeby ogrzać w nich blaszane serca i plastikowe kubki
portier wypuszcza na spacer tylko wybranych wśród nich
ani mnie ani ciebie dobrze że pięknie śpiewa kiedy inni
zbierają posiwiałe liście my słuchamy pieśni
o nieśmiertelnej chorobie i nieuleczalnej miłości
za które przyjdzie nam zapłacić zakochani w fotelach
wchłaniamy ciepły baryton gdy nasze stopy biegną
ku sobie po posadzce z rękami na plecach

sypiemy im ukradkiem okruchy
na drugie śniadanie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz