Odpowiedź jest prozaiczna. Nie chciał żyć dłużej w tym świecie.
Bardzo. Pewnego dnia odszedł z pracy, bo nie umiał wysłać wiadomości
e-mail, a szef upokorzył go za to nad wyraz - właśnie wtedy osiągnął
wewnętrzne, wystarczające ciśnienie, by odnaleźć, otworzyć a może
stworzyć - przejście.
Czy się zdziwił?
Tak, ale najbardziej zaskoczyło go owo uczucie - ni to ulgi, ni
rezygnacji, które opadło go, gdy pierwszy raz rozejrzał się po Sepii. I
jakby nigdy nic, siadł na ławce schadzek.
Po południu przycupnął tam szary gołąb, by dziobnąć co nieco z
pozostawionej kanapki. Szarpnięty dziobem papier sfrunął w kałużę.
Granatowy atrament powoli rozpływał się w ciemnej wodzie, w której
odbijała się pusta już ławka. Litery znikały. Poezja umierała.
drugie śniadanie z Anną Marią
po mojej zadymionej stronie zwierciadła
nazywasz się Barbie Turan jesteś
zapomnianą matką i niechcianą kobietą
kiedy w poobiedniej
porze
spotykamy się wędrując z wiadrami Aleją Pomyj
uśmiecham się do ciebie nieśmiało w nadziei
że opowiesz mi znowu o swoich porzuconych
myślach
i naszyjnikach z pastylek mieszkamy
przez ścianę szare kwiaty kwitną u wezgłowi pordzewiałych
łąk
chrobot z którym zbierasz je wieczorem
to nasz tajemny kod dlatego nie pozwalam ci
obgryzać paznokci
w nagrodę doktor Post wypuszcza mrok piętnaście
minut
później jest jesień
nad głowami przelatują teraz ptaki albo
chmury karmisz je bułką
rozganiasz wierszami nawet Phill Pedo który
czeka na wyrok
w izolatce jest pewien że posiadłaś tajemnicę
lotu ale on jest
obłąkany nie potrafi zabić much mieszkających
w szklance
nazwał je Zbrodnia i Kara jedzą mu z ręki
jest jesień rano
szron smakuje jak manna z nieba chuchamy w
dłonie
żeby ogrzać w nich blaszane serca i
plastikowe kubki
portier wypuszcza na spacer tylko wybranych
wśród nich
ani mnie ani ciebie dobrze że pięknie śpiewa
kiedy inni
zbierają posiwiałe liście my słuchamy pieśni
o nieśmiertelnej chorobie i nieuleczalnej miłości
za które przyjdzie nam zapłacić zakochani w fotelach
wchłaniamy ciepły baryton gdy nasze stopy
biegną
ku sobie po posadzce z rękami na plecach
sypiemy im ukradkiem okruchy
na drugie śniadanie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz